Wejda odpowiedział(a) w temacie ratunku !! - jak dłużej tak żyć ??? brak mi sił MogąNadzieja - bardzo mi podpowiedziałaś tym swoim postem, dziękuję, pomimo wizyty u adwokat, no nie wiedziałam np. o tym, że jak faktycznie nie wybroni mnie w 100% to będą problemy z tymi alimentami, bo będę współwinna, ehhh. Czerpanie sił nie zawsze należy do łatwych zadań. Nawet, gdy skupiasz się na tym, żeby kolejny dzień rozpocząć z najlepszym dostępnym uśmiechem, nie przynosi to dobrego rezultatu. Regularne czerpanie sił jest jednak tym bardziej niezbędne, że na wiele poważnych życiowych problemów, które nas przytłaczają po prostu nie mamy żadnego wpływu. Ale czy aby na pewno?Niezależnie od tego w jak trudnej sytuacji się znajdujesz, czerpanie sił jest nieodzownym elementem, który mimo nawet najsilniejszego życiowego sztormu pozwoli Ci obrać pożądany kierunek i niezachwianie płynąć pod wiatr. Chcielibyśmy, by szczęśliwe chwile towarzyszyły nam jak najdłużej, a te negatywne, przemijały jak najszybciej. To, czego jednak nie rozumiemy, to fakt, że nauka potrzebuje upływu niezbędnej ilości optymistą, śmianie się z problemów, postrzeganie ich jako możliwość ulepszania samego siebie może być zupełnie łatwe do zrozumienia w teorii. Kiedy jednak przychodzi co do czego, sytuacja radykalnie potrafi się zmienić. Nie zawsze jest wtedy łatwo o pozytywne i w pełni optymistyczne wtedy, gdy życie nie szczędzi ciosów, doskonale zdajemy sobie sprawę, że otacza nas negatywność. Zaczyna wtedy doskwierać samotność i coraz bardziej czujemy, jak opuszcza nas energia potrzebna do walki. Choć czerpanie sił wydaje się wtedy zupełnie nieodzowne, czujemy jednocześnie, że jest zupełnie sił z odpowiedniego miejscaTwoja przebojowość nie wypaliła się jeszcze do końca. Doszło jednak do tego, że szukałeś w niewłaściwych miejscach, w których nie znalazłeś szczęścia. Nie jesteś jednak świadomy, że wystarczy obrócić nieco głowę i spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Tylko w ten sposób możesz ostatecznie sobie uświadomić, że posiadasz większą odporność, niż Ci się może jesteś otoczony przez osoby toksyczne, które zamiast Ci pomagać wyłącznie wysysają z Ciebie resztki energii i cierpliwości. Ty z kolei być może budzisz się sfrustrowany i nie mający sił na powrót do tej pracy, która wydaje Ci się nie mieć już większego sensu, która nie motywuje. Utrzymujesz ją jedynie z konieczności zarabiania najgorszym z wypadków, być może to właśnie problemy zdrowotne, które stale Cię dotykają powodują, że nie masz już siły dalej się osoby to te, które stawiają czoła każdemu problemowi z wielkim uśmiechem na przywitaniuCo wspólnego mają ze sobą wszystkie te sytuacje? Wydaje Ci się, że problem pozostaje wciąż jedynie w tle. Starasz się uniknąć toksycznych osób, zaakceptować tę pracę, która wcale nie sprawia Ci radości. Starasz się też nie pozwolić, by Twoja choroba stanęła na pierwszym planie wszystkiego. Czerpanie sił wydaje się wtedy jesteś tam, gdzie chcesz być?Przyczyną wściekłości i frustracji jest jednak to, że żyjąc jedno życie, wciąż wyobrażasz sobie to zupełnie inne. Taki sposób myślenia jeszcze pogarsza Twoją sytuację, ponieważ skupiasz się na aspektach, których nie lubisz. Stając na przeciw nich być może masz jeszcze resztkę sił, by niektórym z nich nadać inny obrót. Za pozostałe jednak lepiej się w Twojej sytuacji nie jednak od podjętego rodzaju walki pamiętaj o tym, że najważniejsze jest to, jak się czujesz, a nie czynniki zewnętrzne, z którymi postanowiłeś się zmierzyć. Pamiętaj, że Twoim podstawowym celem jest poprawić coś w tym pierwszym, a nie wszcząć rewolucję w odniesieniu do drugiego. Być może nadarzy się tylko jedna sytuacja spośród tych, których tak bardzo oczekujesz, ale zdarzyć się może wiele tych, które przyniosą Ci to rzeczywiście sytuacja bez wyjścia?Jak wspomnieliśmy, zawsze będziemy dysponować większymi możliwościami zmiany nas samych, niż zewnętrznych sytuacji i ludzi, którzy stanowią nasze otoczenie. Jednakże co się stanie jeśli nadal będziemy wykonywać tę samą pracę, ponieważ nie istnieje w tym momencie żadna alternatywa? Na dłuższą metę może to wykończyć każdego. Nadal pozostają jednak rzeczy, które możesz zrobić. Negatywne aspekty danej sytuacji wydają się o wiele większe, jeśli nie zwracamy uwagi na jej pozytywne aspekty. Być może nie jest to Twoje wymarzona i motywująca praca i uważasz ją za frustrującą. Postaraj się jednak wkładać w nią wszystkie swoje siły każdego dnia starając się coś ulepszyć. Pomyśl o doświadczeniu jakie już w niej zdobyłeś, że utrzymuje Cię w działaniu, że jesteś wśród ludzi. Udowodnij sobie, że rzeczywiście nie chcesz tu dalej pracować. Czasem po prostu nie potrafimy się zdobyć na zmianę i stoimy w miejscu narzekając na to, co mamy. Czy naprawdę nie możesz zostawić tej pracy i poszukać innego zajęcia? Czasem wprowadzanie zmian w życiu zawodowym może wręcz wywoływać panikę, ale czasem nie ma lepszego wyjścia z danej sytuacji. Jeśli robisz to dobrze, wszystko będzie dobrze. Jeśli każdego dnia będziesz dawać nieco z siebie i skoncentrujesz się na pozytywnych stronach danej sytuacji, zanim uda Ci się coś zmienić, Twój dzisiejszy wkład zaowocuje lepszym jutrem. Kiedy już nadejdzie chwila, w której życie stworzy nowe możliwości, nieocenione mogą się okazać cechy, które wypracowujesz dzisiaj pokonując różne trudności. Złe samopoczucie jest zupełnie naturalne, uczucie smutku czasem również. Oczekiwanie doskonałego samopoczucia każdego dnia jest czymś zupełnie zawsze mają w sobie coś dobregoTrudności przynoszą za sobą negatywne emocje i uczucia, które skłaniają nas do zwracania uwagi wyłącznie na nich. Kiedy to jednak czynimy, przestajemy zdawać sobie sprawę z tego, że nawet najgorsze sytuacje mają w sobie coś pozytywnego. Dzięki nim czujemy się czasem zmuszeni zatrzymać i pomyśleć, czy rzeczywiście chcemy robić to, co robimy, czy potrzebujemy co pozytywne i negatywne uzupełnia się wzajemnie po to, byśmy mogli dać z siebie to, co w nas najlepsze. Gdyby tak nie było, nie moglibyśmy stale się rozwijać, poznawać, dostrzegać naszych słabości i stawać się jeszcze silniejszymi. Nie trać więc wszystko to, co uważasz za porażkę i wykorzystaj tak, aby czerpanie sił na nowo stało się możliwe. Kiedy skupisz się na tym, co w Tobie najlepsze, cuda podzieją się może Cię zainteresować ...

5 Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie. 6 To wiedzcie, że dla zniszczenia grzesznego ciała 2 dawny nasz człowiek został razem z Nim ukrzyżowany po to, byśmy już więcej nie byli w niewoli grzechu. 7 Kto

Szczęśliwe życie to życie świadome. Być może nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale motywacja do działania bierze się ze świadomości tego, co chcę, co mogę, co potrafię. Psychologowie i psychoterapeuci podkreślają, że świadomość siebie to umiejętność wsłuchania się w swoje wnętrze. Co więcej, często snujemy przytłaczające wizje naszej przyszłości, przekonując nas samych a także pozostałe osoby z naszego otoczenia, że jak tak dalej pójdzie, to umrzemy w zapomnieniu i samotności. Wpadłeś kiedyś na pomysł, iż na pewno nie umrzesz w samotności, ponieważ masz gwarancję tego, że osobą, która będzie z tobą przez całe życie – będziesz Ty sam?! Ścieżka do samego siebie Jesteśmy istotami zapominalskimi. Większość z nas, w swoim codziennym życiu, myśli o wszystkich innych, tylko nie o sobie. Doskonałą ścieżką do samego siebie, do tzw. samo odkrycia, jest postawienie na zdrowy egoizm. Z egoizmem jest jak ze stresem – dzieli się on na ten pozytywny i negatywny. Pozytywny egoizm to ten, kiedy angażując się w pomoc innym ludziom, nie zapominam o sobie. Nie stawiam wszystkiego na jedną kartę, czyli działam na rzecz drugiego człowieka, ale kiedy wiem, że nie jestem mu w stanie pomóc bez poważnego uszczerbku dla siebie, odpuszczam. Z kolei negatywny egoizm to ten, kiedy nic poza nami się dla nas nie liczy, kiedy wszystko układamy sobie tak, by tylko nam było dobrze, bez oglądania się na innych. Więc po pierwsze, nie zapominajmy o sobie. Będziemy z samymi sobą do końca naszego życia. To drugie ja, to nasza dusza. Nie zamykajmy się na potrzeby innych ludzi. Nie pozwólmy jednak wejść sobie na głowę, by dobro innej osoby, kimkolwiek ona dla nas jest, przysłoniło nam nas samych. W życiu potrzebujemy balansu, równowagi. Statek, który płynie po wodzie jest właściwie zbalansowany. Nasze życie jest właśnie jak taki rejs – gdy coś nas przeciąża przechylamy się na prawą lub lewą burtę. Wówczas grozi nam zatonięcie, więc musimy pozbyć się tego, co nas obciąża, byśmy ze swoim życiem, mogli płynąć dalej do portu przeznaczenia, który sami sobie ustalamy. Przegląd własnych myśli Było o statkach, teraz będzie o samolotach. Myśli są bowiem jak samoloty, które przelatują nam przez głowę nieustannie. Mózg człowieka jest swoistą fabryką, która produkuje, przetwarza i zarządza swoim produktem – czyli myślami. Drugą ścieżką do samego siebie, po wprowadzeniu do swojego życia zasad zdrowego egoizmu, jest przegląd własnych myśli. Z nich biorą się cele, marzenia, działanie. Jest pewna różnica między celem a marzeniem, ponieważ cel rodzi się w głowie, by ostatecznie zaistnieć w rzeczywistości, zaś marzenie, rodzi się w tym samym miejscu, czyli w naszej głowie ale tam zostaje, trwa i nie powstaje z niego nic namacalnego, widzialnego. Nasz mózg rejestruje wszystko na poziomie nieświadomym. Odbieramy bodźce w postaci obrazów, dźwięków, zapachów, dotyku. Nasz mózg je rejestruje ale nie wszystko, z poziomu nieświadomości, dopuszcza do naszej świadomości. Wielu bodźców, które odbieramy, nie zauważamy. Tak samo jest z myślami. Człowiek myśli nieustannie i zapewne powodem szczęścia dla wielu z nas jest fakt, że nikt, żaden sąd, za nasze myśli, nie może skazać nas na pobyt w więzieniu, bo prawdopodobnie znaleźli byśmy się tam, prędzej czy później, wszyscy. Różnica między człowiekiem świadomym a nieświadomym polega na tym, że świadomy osobnik, jak pomyśli o napadzie na bank, nie biegnie do najbliższego oddziału w kominiarce, z wyposażeniem w broń palną lub inne niebezpieczne narzędzie. Świadomość jest umiejętnością racjonalnej oceny sytuacji, która w przypadku jej braku, po prostu nie działa. Przegląd własnych myśli to przyjrzenie się myślom nawracającym, czyli takim, które przylatują, lądują, odlatują a następnie wracają. Samoloty są tutaj całkiem dobrym obrazem, który może nam pomóc zrozumieć sens. Każda myśl wywołuje emocjonalną reakcję, która jest krótkotrwała lub trwa nieco dłużej. Przyjrzyjmy się myślom, które do nas wracają i które za każdym razem wywołują te same emocje, te same reakcje. Zapiszmy je sobie. Szeroko pojęte pisanie, ma wiele zalet i jest bardzo pomocne w porządkowaniu tego, kim jesteśmy w środku. Jeżeli nie wiemy o co nam w tym życiu chodzi, być może odpowiedź znajdziemy w powracających myślach, które nazwiemy, oswoimy, poddamy analizie, by na końcu zdecydować co z nimi zrobić, czy dać się im poprowadzić. Znaczenie snów To nie jest tak, że nic nigdy nam się nie śni. Nie jest też tak, że interpretowanie snów to tylko astrologia, senniki, magia. Interpretacja snów występuje przede wszystkim w nauce, jaką jest psychologia. Hipokrates, ojciec medycyny, kiedy jako jedyny skutecznie rozwiązał problemy zdrowotne króla Perdykasa, stosując premierowo znaną nam do dziś technikę psychoterapii, odwołał się także do jego snów. Potem, można powiedzieć, wiele wieków później, pałeczkę przejął Zygmunt Freud. Choć jego teorie nadal bywają uznawane za szaleńcze, psychoterapia z Freuda nigdy nie zrezygnowała. Sen zawsze występuje – nie zawsze jednak na poziomie świadomości. Ktoś, kto twierdzi, że nigdy o niczym nie śni, treści swoich marzeń sennych, zwyczajnie nie pamięta. Zasypia, śni, po czym z chwilą otwarcia oczu, czyli przebudzenia się i powrotu do rzeczywistości, mówiąc informatycznie, wszystkie dane z automatu zostają wykasowane. Całkiem sensownym wnioskiem jest więc założenie, że nic mi się nie śniło. W snach spotykamy zmarłych, przeżywamy historie, których nie powstydziłby się sam Stephen King. Sny łączą nas z innym światem, ale są przede wszystkim reakcją naszego mózgu na przeżycia, emocje i myśli minionego dnia. Są odpowiedzią na nasze stany emocjonalne. Sen odzwierciedla także nasze potrzeby fizjologiczne, biologiczne jak chociażby potrzeby seksualne, które wciąż spychane są w przestrzeń tabu. Trzecią drogą do samego siebie jest właśnie psychologiczna interpretacja snów. Niektóre treści marzeń sennych pamiętamy latami, niekiedy do końca naszego życia. Sny też bywają, podobnie jak myśli, powtarzalne. Jeżeli się powtarzają, niekiedy noc po nocy, warto je zapisać i spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie, co one mogą oznaczać, jaką wskazówkę mogę od nich otrzymać. Można to robić samemu, można skorzystać z pomocy specjalisty, ale niech nie będzie to żaden jasnowidz, żadna wróżka, tylko psycholog z właściwym temu zawodowi, dyplomem. Wewnętrzne dziecko Człowiek dorosły w swoim życiu, nie jest w stanie wyzbyć się pierwiastka dziecka. Psychologia mówi, iż każdy z nas ma w sobie wewnętrzne dziecko, które, według Katarzyny Miller, nagminnie trzymamy w… klatce. Inna teoria głosi, że mężczyźni nigdy nie przestają być dziećmi, przez co kobiety mają z nimi same problemy. Z nimi i przez nich. Pedagogika Marii Montessori odnosi się z kolei do stwierdzenia, że jakie dziecko (jak ukształtowane) taki późniejszy dorosły. Ten wyjątkowy system kształcenia pokazuje, że co zaniedbamy u dziecka, w kwestii rozwoju, stymulacji to stracimy u dorosłego. Pedagogika Montessori to całkiem odrębny, równie ciekawy temat. Czwarta droga do poznania samego siebie to dopuszczenie do głosu naszego wewnętrznego dziecka. To wypuszczenie go z klatki. Wreszcie, to zbudowanie z nim relacji, zaopiekowanie się nim, przeproszenie go, podtrzymywanie dialogu z nim. Wydaje się absurdalne ale nie poznamy nigdy siebie, nie w pełni, jeżeli zapomnimy o dziecku, które w nas jest. Nie oceniać Każdy z nas jest sędzią i nie mam tu na myśli posady orzecznika w takim czy innym sądzie. Sądzimy nas samych, naszych bliskich, polityków, księży, ludzi LGBT – kogo tylko się da. Uważamy przy tym, że nasze sądy są słuszne a także sprawiedliwe. Nie poznamy siebie, jeżeli będziemy nieustannie nas samych poddawać różnym sądom, ocenom. Piąta droga do poznania samego siebie to nie ocenianie naszej przeszłości. Wyciągnij wnioski, lecz nie oceniaj tego, co zrobiłeś lub czego nie zrobiłeś w przeciągu ostatnich 5,10,20 lat. Było, minęło, nie ma – skończyło się i prawdopodobnie nie wróci a jeżeli wróci to już wiesz czego nie robić, co robić, bo historia czasami lubi się powtarzać. W życiu niekiedy, niektóre kwestie rozwiązują się same, ale to nie jest żadna reguła. Nie oceniaj też innych. Jeżeli poznasz siebie, poznasz też drugiego człowieka. Nie trzeba być psychologiem, by zauważyć, że większość ludzi, w obliczu różnych sytuacji zachowuje się podobnie. Im mniej będziesz oceniał a najlepiej nie robił tego w ogóle, tym lepiej zrozumiesz siebie i mechanizmy działania innych ludzi. Zasady świadomego życia Życie świadome to życie pozytywne. Oto lista 6 zasad pozytywnego życia, czyli jak to szczęśliwe, świadome i pozytywne życie kreować: Pogódź się z przeszłością – to najważniejsza zasada. Przeszłość jest tym, co już było. Teraz jest inaczej. Teraz możesz działać, robić wszystko, by Twoje dziś było lepsze. Pamiętaj, każdy dzień jest nową szansą! To, co myślą o Tobie inni, nie jest Twoim zmartwieniem – bądź sobą, nie udawaj nikogo, nie staraj się za wszelką cenę przystosować do otoczenia. Nie rezygnuj z tego, jaki jesteś, kim jesteś, bo udając kogoś innego, nigdy nie będzie wystarczająco dobrze. Jak będziesz sobą, zawsze znajdzie się ktoś, kto stanie obok Ciebie, gdy inni będą przeciwko Tobie. Czas goi rany – z tą zasadą, z tym stwierdzeniem, nie każdy się zgadza. Prędzej czy później Twoje rany zabliźnią się, jeżeli im na to pozwolisz. Jeżeli cały czas będziesz je rozdrapywał, one będą się pogłębiać. Daj sobie czas. Dokładnie tyle, ile potrzebujesz. Każdy z nas jest inny. My wszyscy potrzebujemy czasu. 4. Nie porównuj swojego życia do życia innych – ja jestem ja, Ty jesteś Ty, inni to nie my, to nie ja ani to nie Ty! Każdy z nas ma swoją wartość. Każdy z nas coś innego potrafi, coś innego kocha, coś innego jest dla niego ważne. Czasu i energii, którą tracimy na porównywanie naszego życia do życia innych, nie odzyskamy nigdy. Zmarnujemy je i tyle. Prędzej czy później przekonasz się, że Twoje życie ma niepowtarzalną, znaczącą wartość dokładnie w tym jakie jest. Może Cię to zaskoczyć ale na pewno – ucieszy. 5. Nie rozmyślaj zbyt długo, odpowiedzi same się pojawią – jak nie porównujemy naszego życia do życia innych, to rozmyślamy, zawsze za długo, nad tym, co nam nie wyszło i tak dalej, i tak dalej. Wsłuchaj się w siebie, odpuść rozmyślanie. Odpowiedzi niekiedy potrafią przyjść w jednej chwili. Dokładnie w tej, w której nie rozmyślasz od wielu godzin. To kolejna strata czasu i energii. Nie warto. 6. Uśmiechaj się. Nie jesteś w stanie naprawić wszystkich problemów – doceń to, co masz, bo inni też by chcieli mieć a nie mają. Może nie mamy takiej mocy, jakiej byśmy oczekiwali. Jednak uśmiech w kierunku tego, czego nie jesteśmy w stanie zmienić, potrafi zdziałać cuda. Trzeba tylko wziąć i się uśmiechnąć, robiąc to częściej niż tylko raz w roku, miesiącu czy tygodniu. Pamiętaj, że życie bywa przewrotne i jeżeli nie docenisz tego, co masz, ono jest Ci w stanie zabrać o wiele więcej. Uśmiech jest wdzięcznością a jak pisze Anna H. Niemczynow w jednej ze swoich powieści o tym właśnie tytule – Życie Cię kocha! Autor: Michał Szewczyk – od 2016 roku związany z serwisem Giełda Tekstów. Copywriter piszący artykuły z zakresu psychologii, prawa, finansów oraz każdego innego tematu, który go zainspiruje. Lubi słuchać podcastów zarówno psychologicznych jak i kryminalnych, przedstawiających autentyczne zbrodnie lub niewyjaśnione zaginięcia. Pisanie stanowi nieodłączny element jego codzienności Sprawdź też: Rozwój, czyli mogę osiągnąć wiele lecz dlaczego nie wszystko? „Świadome życie wymaga bycia szczerym; wymaga uczciwego i otwartego słuchania i odpowiadania innym; wymaga bycia obecnym w chwili bieżącej”. – Sidney Poitier Kiedy już nie rozmawiacie ze sobą jak partnerzy, tylko plujecie na siebie, albo w ogóle nie rozmawiacie, bo po co, skoro wiecie już dobrze, co drugie powie. No i kiedy wyrządzacie sobie różne przykrości. Na przykład jedna pani non stop cięła panu koszule. Poza tym ważną oznaką jest brak nadziei i brak złudzeń. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2022-04-04 11:52:47 TornApart Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2022-04-04 Posty: 6 Temat: Jak dalej żyć? Witajcienie wiem tak naprawdę czego oczekuje pisząc ten post, może chcę się wygadać, może chcę Waszego spojrzenia i porad. Na pewno teżprzepraszam jeśli będzie to trochę chaotyczny post ale sprawa jest dla mnie świeża i naprawdę tragicznapół roku byłem w związku na odległość z kobietą mającą problemy depresyjno-nerwicowe, lękowe itd. Poznaliśmy się przez internet i załapaliśmy od razu rzadko spotykane porozumienie. Pisaliśmy długimi godzinami aż się w końcu spotkaliśmy. No i się zaczął nasz związek. Nie było łatwo ponieważ nasze spotkania nie były regularne, a raz na kilka tygodni. Ona miała różne wahania nastrojów itp, ale gdy już spędzaliśmy czas razem to zawsze było dużo śmiechu, niesamowity czas. Lubiliśmy bardzo swoje towarzystwo. Rozmawiać ze sobą i tak dalej. Powiedziała mi jednego dnia, że nie poznała nigdy kogoś takiego, kto by dał takie wsparcie i zrozumienie. Zawsze byłem dla niej w trudnych chwilach dostępny, nigdy nie krytykowałem, nigdy nie oceniałem. Przez to bardzo się otworzyła i zwierzała mi. Gdy potrzebowała rozmowy to zmieniałem plany dla niej by zadzwonić i ją wesprzeć. Dzięki temu powoli zaczęła wychodzić na prostą w zakresie swoich problemów. Zauważyłem to bo i spotkania były coraz częstsze. Wcześniej czuła się bardzo nieatrakcyjna, była wycofana, raczej samotniczka. Dzięki naszej relacji zauważyłem, że otwiera się na świat. Stopniowo częściej zaczęła wychodzić do znajomych z którymi dawno się nie widywała, wróciła do sportu, bywała na zjazdach związanych z jej hobby. Widziałem niesamowity progres i to bez terapii żadnej zewnętrznej tak naprawdęteraz zaczyna się problem. W pewnym momencie mniej pisała do mnie i nie zabiegała tak bardzo o rozmowy telefoniczne a była często dostępna na fb, co jej się wcześniej nie zdarzało. Jeśli zagadałem ją to odpisywała ale krócej i szybciej kończyła ale nadal była dostępna w sensie aktywna. W pewnym momencie chcąc nasz związek zacieśniać a nie rozluźniać zapytałem co się dzieje, bo było to dla mnie podejrzane. Napisała, że pojawił się ktoś jeszcze. Poznała go na jakimś zjeździe i że mieszka w jej mieście. Poczułem jakbym dostał pięścią w twarz. Mówiła, że fajnie się gadało i zaprosił ją na kawę ale tylko po koleżeńsku się widują. Dla mnie było to jednoznaczne. Powiedziałem co o tym sądzę a ona na to, że jeszcze nie jesteśmy małżeństwem więc tak naprawdę nie robi nic złego, po prostu ma prawo by wybrać odpowiednią osobę dla siebie. Raziło mnie jakby piorunem. Cały czas mówiła mi wcześniej że jestem jedynym którego chce, że żaden facet nie wytrzymuje porównania ze mną, że poza mną świata nie widzi, bo dałem jej tyle ile nikt a tu nagle nie ma nic. Nie będę walczył o nią, a ona właśnie pytała dlaczego przestałem walczyć. Nie mam siły na to. co zrobiłem nie tak? 2 Odpowiedź przez Carolina z South Carolina 2022-04-04 12:10:06 Carolina z South Carolina Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-08-29 Posty: 35 Odp: Jak dalej żyć? Sądzę, że na końcu - paradoksalnie - zrobiłeś wszystko, jak należy, przestałeś o nią walczyć, bo nie miałeś już sił. Pomagając jej w odzyskaniu "zdrowia", zacząłeś nadszarpywać swoje. Radzę dać sobie z nią spokój i szukać kogoś nowego. Pewien złodziej nazywał siebie specem od przeprowadzek. 3 Odpowiedź przez Airuf 2022-04-04 12:10:23 Ostatnio edytowany przez Airuf (2022-04-04 12:15:13) Airuf Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-02-10 Posty: 579 Wiek: 38 Odp: Jak dalej żyć? Paradoksalnie - zrobiłeś dla niej to co mogłeś najlepszego a jednocześnie zaszkodziłeś sobie. To nie Twoja schemat. Poznałeś panią o niskiej samoocenie, która czuła się nieatrakcyjna. Weszła z Tobą w relację bo ją wspierałeś, pomagałeś i... pewnie nie miała (lub uważała że nie ma) wyboru. Byłeś lepsz niż nic. A potem podbudowałeś jej pewność siebie, poczuła się lepiej i uznała że stać ją na lepszego skrócie, nigdy nie byłeś dla niej atrakcyjny, wykorzystała Ciebie żeby się podbudować. Szkoda czasu, zakończ to...PS. Rozumiem że mieliście ustalone że jesteście ze sobą w związku? Jeżeli tak to szukanie lepszej opcji jak się kogoś ma to zdrada - a o zdrajców się nie walczy. 4 Odpowiedź przez TornApart 2022-04-04 12:17:45 TornApart Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2022-04-04 Posty: 6 Odp: Jak dalej żyć? Airuf napisał/a:Paradoksalnie - zrobiłeś dla niej to co mogłeś najlepszego a jednocześnie zaszkodziłeś sobie. To nie Twoja schemat. Poznałeś panią o niskiej samoocenie, która czuła się nieatrakcyjna. Weszła z Tobą w relację bo ją wspierałeś, pomagałeś i... pewnie nie miała (lub uważała że nie ma) wyboru. Byłeś lepsz niż nic. A potem podbudowałeś jej pewność siebie, poczuła się lepiej i uznała że stać ją na lepszego skrócie, nigdy nie byłeś dla niej atrakcyjny, wykorzystała Ciebie żeby się podbudować. Szkoda czasu, zakończ to...PS. Rozumiem że mieliście ustalone że jesteście ze sobą w związku? Jeżeli tak to szukanie lepszej opcji jak się kogoś ma to zdrada - a o zdrajców się nie ustalone. Tak jak najbardziej. 5 Odpowiedź przez Legat 2022-04-04 12:53:00 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-04-04 13:05:23) Legat Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2021-12-19 Posty: 1,025 Odp: Jak dalej żyć? TornApart napisał/a:co zrobiłem nie tak?Sprawa wydaje się być schematyczna i dość prosta. Gdy sobie przeczytasz tekst, który napisałeś, to wychodzi, że byłeś bardziej jej opiekunem. Pozwoliłeś jej uwierzyć w siebie, przejść przez trudne chwile. To z reguły kończy się tak samo jak u ciebie. Czyli ona już nie potrzebuje opiekuna, a bardziej kogoś do Nie warto być opiekunem, dla kobiet w trudnej sytuacji, bo z reguły nagroda jest taka jaką otrzymałeś. Ból i napisał/a:W skrócie, nigdy nie byłeś dla niej atrakcyjny, wykorzystała Ciebie żeby się podbudować. Szkoda czasu, zakończ to...Myślę, że był gdy była w trudnym stanie. Teraz gdy nabrała pewności siebie, zmieniła się jej optyka. I'm a man. 6 Odpowiedź przez MagdaLena1111 2022-04-04 13:20:28 MagdaLena1111 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-07-23 Posty: 7,535 Odp: Jak dalej żyć?Tak się trochę tutaj roztkliwiacie nad autorem, ale nic nie jest wygląda na padliniarza. Następnym razem niech sprobuje może z kimś, kto nie jest w potrzebie i nie potrzebuje ratownika. 7 Odpowiedź przez LenaLu 2022-04-04 13:23:35 LenaLu Cioteczka Dobra Rada Nieaktywny Zarejestrowany: 2022-01-22 Posty: 394 Odp: Jak dalej żyć?Pomijając wszystkie dolegliwości tej pani bo to nie one są przyczyną całej sytuacji to... dobrze, że to się tak skończyło. Pani wygląda na osobę bardzo niedojrzałą, o niskiej samoocenie, która nie jest w tej chwili w stanie, dać tobie ani nikomu innemu, czegokolwiek faktycznie wygląda na to, że bardzo chciałeś "uratować" i stworzyć ją dla siebie i widzisz jak to się skoń 8 Odpowiedź przez Airuf 2022-04-04 13:29:37 Airuf Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-02-10 Posty: 579 Wiek: 38 Odp: Jak dalej żyć? Legat napisał/a:...Myślę, że był gdy była w trudnym stanie. Teraz gdy nabrała pewności siebie, zmieniła się jej w sumie powiedzieć, okazywanie zainteresowania, atencja kogokolwiek to zawsze więcej niż całkowity brak... 9 Odpowiedź przez TornApart 2022-04-04 13:32:40 TornApart Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2022-04-04 Posty: 6 Odp: Jak dalej żyć? LenaLu napisał/a:Pomijając wszystkie dolegliwości tej pani bo to nie one są przyczyną całej sytuacji to... dobrze, że to się tak skończyło. Pani wygląda na osobę bardzo niedojrzałą, o niskiej samoocenie, która nie jest w tej chwili w stanie, dać tobie ani nikomu innemu, czegokolwiek faktycznie wygląda na to, że bardzo chciałeś "uratować" i stworzyć ją dla siebie i widzisz jak to się skońchciałem. Myślałem, że będzie tak jak mówiła, że nigdy nie zwróci uwagi na kogoś innego. Uwierzyłem bo i plany mieliśmy już na kolejne miesiące 10 Odpowiedź przez paslawek 2022-04-04 14:13:34 paslawek Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-03-18 Posty: 13,306 Odp: Jak dalej żyć? MagdaLena1111 napisał/a:Tak się trochę tutaj roztkliwiacie nad autorem, ale nic nie jest wygląda na padliniarza. Następnym razem niech sprobuje może z kimś, kto nie jest w potrzebie i nie potrzebuje terapeutę - niestety bez kwalifikacji odpowiednich i pewnie z dużym brakiem doświadczenia Autorze pacjentek klientek się nie traktuje jak własność ,albo jesteś partnerem ze wzajemnością albo nie ,formy pośrednie wieszania się na sobie i bycia całym światemto również potencjalny zalążek toksycznej relacji ,do której podejrzewam ze szczerymi chęciami ale bez wiedzy dążyłeś. "Cichociemny na paralotni" 11 Odpowiedź przez wieka 2022-04-04 14:35:44 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-04-04 14:36:49) wieka Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2021-10-12 Posty: 2,520 Odp: Jak dalej żyć? Pewnie nie zdawałeś sobie sprawy z jej deficytów, dlatego wszedłeś w tę to był jak najbardziej toksyczny związek, dlatego nie możesz się pozbierać, ale musisz, bo nie masz ma jakieś zaburzenia osobowości, nie wiem czy chad, czy bordeline, w każdym razie osobowość uzależniajaca, nie rokująca na stworzenie stabilnego nie jest do wyleczenia, są tylko okresy remisji. Dlatego nie katuj się tym, że coś źle zrobiłeś, bo nie byłeś w stanie nic zrobić, jedynie za bardzo wczułeś się w rolę terapeuty, a to nie jest rola partnera. 12 Odpowiedź przez TornApart 2022-04-04 14:40:08 TornApart Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2022-04-04 Posty: 6 Odp: Jak dalej żyć? wieka napisał/a:Pewnie nie zdawałeś sobie sprawy z jej deficytów, dlatego wszedłeś w tę to był jak najbardziej toksyczny związek, dlatego nie możesz się pozbierać, ale musisz, bo nie masz ma jakieś zaburzenia osobowości, nie wiem czy chad, czy bordeline, w każdym razie osobowość uzależniajaca, nie rokująca na stworzenie stabilnego nie jest do wyleczenia, są tylko okresy remisji. Dlatego nie katuj się tym, że coś źle zrobiłeś, bo nie byłeś w stanie nic zrobić, jedynie za bardzo wczułeś się w rolę terapeuty, a to nie jest rola ma jakieś lękowe zaburzenia. Zbyt dużo emocji powoduje, że ma somatyczne objawy. Dla przykładu nie ma problemu by spotkać się z koleżanką czy iść na treningi jakieś gdzie są ludzie, ale już spotkania z osobami które wywołują emocje są trudniejsze i różnie to bywa wtedy 13 Odpowiedź przez wieka 2022-04-04 14:50:53 wieka Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2021-10-12 Posty: 2,520 Odp: Jak dalej żyć? No właśnie nie wiesz co jej jest, tyle wiesz co Ci powiedziała...Dziwi mnie Twój tytuł wątku, jakbyś jeden na świeci zawiódł się na musi umieć żyć sam, żeby umieć z kimś, nie można się na kimś wieszać i uzależniać swojego życia od leczy rany, potraktuj to jako doświadczenie życiowe, żeby nie ufać bezwarunkowo. Jeszcze nic, a tak zaangażowałeś się w związek na odległość...który generalnie nie ma racji bytu. 14 Odpowiedź przez TornApart 2022-04-04 14:56:54 TornApart Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2022-04-04 Posty: 6 Odp: Jak dalej żyć? wieka napisał/a:No właśnie nie wiesz co jej jest, tyle wiesz co Ci powiedziała...Dziwi mnie Twój tytuł wątku, jakbyś jeden na świeci zawiódł się na musi umieć żyć sam, żeby umieć z kimś, nie można się na kimś wieszać i uzależniać swojego życia od leczy rany, potraktuj to jako doświadczenie życiowe, żeby nie ufać bezwarunkowo. Jeszcze nic, a tak zaangażowałeś się w związek na odległość...który generalnie nie ma racji raz się zawiodłem na kobiecie bo mnie zdradziła perfidnie i przez jakiś czas nie umiałem nikomu zaufać, ale w końcu się zdecydowałem i niestety. Także trochę się obawiam, że teraz będzie mi jeszcze trudniej coś nowego podjąć 15 Odpowiedź przez MagdaLena1111 2022-04-04 15:13:03 MagdaLena1111 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-07-23 Posty: 7,535 Odp: Jak dalej żyć? TornApart napisał/a:już raz się zawiodłem na kobiecie bo mnie zdradziła perfidnie i przez jakiś czas nie umiałem nikomu zaufać, ale w końcu się zdecydowałem i niestety. Także trochę się obawiam, że teraz będzie mi jeszcze trudniej coś nowego podjąćDopóki nie zrozumiesz, że celując w dziewczyny niedowartościowane, sam sobie strzelasz w kolano, dopóty jesteś skazany na powtarzanie tej samej poderwać dziewczynę bez braków. To trudniejsze. Na początku. Bo później przeważnie jest dużo ze omijasz trudne dla siebie posty, ale głaskanie po głowie niczego Cię nie nauczy. Przyjmij te uwagi konstruktywnie. Zastanów się nad sobą, bo w przeciwnym wypadku wrócisz tu po kolejnej związkowej porażce. 16 Odpowiedź przez TornApart 2022-04-04 15:16:23 TornApart Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2022-04-04 Posty: 6 Odp: Jak dalej żyć? MagdaLena1111 napisał/a:TornApart napisał/a:już raz się zawiodłem na kobiecie bo mnie zdradziła perfidnie i przez jakiś czas nie umiałem nikomu zaufać, ale w końcu się zdecydowałem i niestety. Także trochę się obawiam, że teraz będzie mi jeszcze trudniej coś nowego podjąćDopóki nie zrozumiesz, że celując w dziewczyny niedowartościowane, sam sobie strzelasz w kolano, dopóty jesteś skazany na powtarzanie tej samej poderwać dziewczynę bez braków. To trudniejsze. Na początku. Bo później przeważnie jest dużo ze omijasz trudne dla siebie posty, ale głaskanie po głowie niczego Cię nie nauczy. Przyjmij te uwagi konstruktywnie. Zastanów się nad sobą, bo w przeciwnym wypadku wrócisz tu po kolejnej związkowej rację. Może i we mnie są jakieś tematy niedomknięte, że porywam się na takie kobiety 17 Odpowiedź przez Agnes76 2022-04-04 23:05:17 Agnes76 Przyjaciółka Forum Aktywny Zarejestrowany: 2020-03-20 Posty: 846 Odp: Jak dalej żyć? W moim odczuciu najważniejszą przyczyną ochłodzenia relacji jest dzieląca Was drugi chłopak jest z jej miasta. Z takim łatwiej się spotykać, łatwiej go poznać, łatwiej układać wspólne życie. Odpadają takie dylematy jak zmiana mieszkania a przede wszystkim pracy czy szkoły. To istotne z Tobą, dobry nastrój i śmiech, a potem jej powrót do sportu i hobby to najlepszy sposób na pokonanie depresji. Byłeś jak cudowne lekarstwo. Zrobiłeś coś wspaniałego dla drugiej osoby. Możesz być z siebie dumny, naprawdę. Pomyśl, że życie ma dla Ciebie lepszy scenariusz Jaki pożytek z prędkości, jeśli zmierza się w złym kierunku? 18 Odpowiedź przez ulle 2022-04-05 13:35:19 ulle Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-11-21 Posty: 2,633 Odp: Jak dalej żyć?Celujesz w pokaleczone kobiety, ponieważ posiadasz w sobie cechy ratownika. Bycie ratownikiem to też zaburzenie psychiczne. Czym innym jest pomagać komuś, wspierać w trudnych chwilach, a czym innym jest ratownictwo rozumiane, jako poświęcanie się dla kogoś bez reszty i często nawet bez życzenia obdarowanego lub wręcz wbrew jego woli. Znane są przypadki, gdy np mąż "wspierał", w sensie ratował żonę alkoholiczkę, a gdy ona wyszła na prostą zostawiała męża, bo do niczego już go nie potrzebowała. Sama potrafiła żyć i nie potrzebowała laski ani kul, by ułatwić sobie albo umożliwić poruszanie się. Ratownik nie doczekał się zdrowej żony, a zresztą może i dobrze się stało, że ona odeszła, bo czy ratownik potrafiłby funkcjonować w związku ze zdrową osobą?Chyba powinieneś przerobić ten problem na terapii, bo inaczej zawsze grozić Ci będą kulawe związki bez nagrody na koniec, tylko z wymierzonym w Twój tyłek kopniakiem na rozpęd. Powodzenia. 19 Odpowiedź przez Irate 2022-05-10 17:50:17 Irate Do zakochania jeden krok Nieaktywny Zarejestrowany: 2022-05-04 Posty: 41 Odp: Jak dalej żyć?Niestety to faktycznie jest pewien schemat który da się zauważyć. Jedna strona ma masę problemów i niska samoocenę - druga pomaga wyjść na prostą. Byłeś takim kołem ratunkowym. Kobiecie włączyła się hipergamia i znalazla kogoś innego. Pamiętajcie że pomagając komuś nie sprawimy automatycznie że ta osoba będzie wdzięczna. Ludzie przyzwyczajają się do dawania - a do tego psychika ludzi działa często tak że pomocy nie zauważa i jak już ego urośnie to uważa że wszystko to danej osoby zasługa. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Życie z pasją dodaje energii, żywotności i sił witalnych. Jak już wspomniałem w poprzednim artykule, życie z pasją wzbudza pozytywne uczucia i wzmaga poczucie sensu i spełnienia. Ładuje Twoje akumulatory i dostarcza Ci energii do działania, zamiast ją zużywać. Możesz działać długo i aktywnie, nie odczuwając w ogóle zmęczenia.

Uwaga! – bardzo, bardzo długie. Kochane, zmieniłam nicka, bo niektóre szczegóły, a właściwie wiele z nich, podane w tej wiadomości nie powinny zostać skojarzone z moją osobą przez niektórych ludzi, którzy mogą mnie tu łatwo znaleźć po zwykłym nicku… to tak, tytułem wyjaśnienia, bo zaraz ktoś mnie oceni, tak jak to już nieraz bywało – więc oświadczam, że nie boję się pisać pod własnym nazwiskiem, dopóki rzecz tyczy się wyłącznie mojej osoby. A ta się nie tyczy. Najpierw trochę historii. Ja i mąż jesteśmy rodzicami małego 2-letniego szkraba. Mąż pracuje, ja pracuję. Dzieckiem zajmuje się babcia – zresztą złego słowa na jej opiekę powiedzieć nie mogę. Paręnaście miesięcy temu, kiedy byłam na wychowawczym, a mąż wieszał psy na swojej pracy, która co prawda dawała całkiem niezłe zaplecze finansowe, ale za to też sporą dawkę negatywnych emocji i żadnych możliwości rozwoju, ten ostatni wpadł na pomysł, żebyśmy wrócili do własnej działalności. Nawiasem mówiąc, było to niedługo po zamknięciu poprzedniej, która przestała istnieć, bo była nierentowna, a właściwie mniej rentowna, niż praca na etacie na stanowisku, jakie zdobył mąż. Jednak praca nie dawała mu satysfakcji, jego szef też wiele pozostawiał do życzenia jako manager (obiektywnie), więc mąż wysuwał wiele argumentów w kierunku nowego zajęcia. Pokrótce mówiąc, sprawa miała wyglądać tak, że on będzie nadal pracował, zarabiał, a jednocześnie weźmie kredyt gotówkowy i ja, z pomocą mamy przy dziecku, zajmę się rozkręceniem nowego interesu. Ponieważ nie zamierzałam wracać do mojej firmy (szkoda gadać, dlaczego), a argument, że będąc w domu mam szansę wszystko na spokojnie przygotować, zaplanować, podszkolić się, a następnie otworzyć i rozwinąć w początkowym okresie działalność był trudny do zbicia. Plan był taki, że kiedy firma ruszy i zacznie jako tako funkcjonować, a ja przestanę sobie sama radzić ze wszystkim, on odejdzie ze znienawidzonej pracy i dołączy do mnie. Cel był jasny. W międzyczasie miał mi pomagać, wieczorami i w weekendy. Pewnie zastanawiacie się, co takiego mieliśmy zamiar robić. Otóż po paru dłuższych rozmowach decyzja zapadła: “otwieramy salon meblowy”. Otworzyliśmy. Ile to mnie kosztowało pracy i nerwów, męża zresztą też, chociaż w mniejszym stopniu, trudno ocenić. Najpierw ja musiałam się wiele nauczyć. Potem powstawała ekspozycja. Jednocześnie sama robiłam naszą stronę internetową. Zainwestowaliśmy w dobry program projektowy, meble, lokal kilkadziesiąt tysięcy złotych. W lokalu siedzieliśmy po nocach, wracaliśmy do domu o 3-4 rano. Urządziliśmy się w końcu, zabezpieczyliśmy środki na rozruch kolejnym kredytem :)….i ruszyliśmy. Nie, wcale nie było źle. Szczerze mówiąc ledwo się wyrabiałam z robotą. Z czasem pracowałam już po nocach, wieczorami, weekendami, projekty, projekty, projekty. Zważywszy, że jestem tam sama, a wszystko czyli przygotowanie dokumentów, pomiary pomieszczeń, podpisywanie umów, wyceny, projekty, obsługa klientów, zamówienia własne, faktury, kasa fiskalna, remanenty, łącznie z aktualizacjami strony internetowej, wszystko jest wyłącznie na mojej głowie. Dodam, żeby zobrazować, że umowa wykonania ma jakieś 20 stron, a sam projekt przygotowuje się nieraz kilka tygodni, wliczając zmiany wprowadzane przez klienta. Projekt wstępny, jaki zawsze robię klientowi za free, zajmuje dobrych parę godzin. Krótko mówiąc, nie mam się kiedy podrapać w wiadomą część ciała. Obecnie mam kilkadziesiąt zapytań, a w salonie nieraz nie mam kiedy do nich usiąść, bo cały czas ktoś do mnie przychodzi. W tego typu działalności nieraz poświęca się klientowi 1-1,5 godziny. Zajęłam się rozwojem firmy. Zmieniam ekspozycję, urządzam do końca studio. To inwestycja, która pochłonie kilkadziesiąt tysięcy złotych. Staram się więc zdobywać jak najwięcej zamówień, pracuję po nocach, prawie nie śpię, niewiele jem, bo nie mam kiedy. Dziecko nieraz ogląda mnie przez godzinę, dwie dziennie. Ale nie o to chodzi. Mój mąż już się znudził pomysłem. Firma istnieje od roku – miał mi pomagać, ale nie zrobił jeszcze nawet jednego projektu. To, co robi, to zajmuje się dzieckiem – po pracy bawi się z nim, kąpie, usypia. Wszystko to w atmosferze pretensji, że znowu mnie nie ma, że znowu siedzę przy komputerze i rysuję, rysuję, rysuję…. Zajęć mam tyle, że starczyłoby dla czterech osób, nic więc dziwnego, że często wieczorami pracuję; jestem w domu, ale jednocześnie jakby mnie nie było. No bo co mam powiedzieć klientowi, który od tygodnia czeka na wstępny projekt i wycenę? Ale do mojego męża to nie dociera. Słyszę, że dziecko mnie nie będzie chciało znać, że on ma też dosyć. Ale on poza zajmowaniem się dzieckiem nie robi nic. Jeden raz; słownie: JEDEN umył w domu naczynia (a nie mamy zmywarki jeszcze) – teraz jeżeli ktoś je myje, to moja mama, żeby nam pomóc. Czasami poodkurza i to wszystko, jeżeli chodzi o roboty domowe. Zakupy robimy razem, pranie, składanie, wieszanie itp wyłącznie ja. Ja średnio dwa wieczory w tygodniu zaraz po powrocie z pracy siadam znowu do komputera. Wtedy mój mąż sam cały wieczór bawi się z dzieckiem – dodam, że sam przy tym ma świetną zabawę, nie robi tego z musu, potem kąpie, karmi i kładzie spać. W pozostałe dni wieczór spędzamy wspólnie z dzieckiem, bawimy się, potem jedno z nas kąpie, drugie daje kolację. Potem któreś usypia. Następnie (a jest to mniej więcej 22-ga) mój mąż idzie oglądać TV, a ja… siadam do projektów. Idę spać średnio o 2-3 w nocy, zasypiam przed monitorem… Kiedy wracam na górę (komputer mam piętro niżej) mój mąż dawno już śpi na kanapie… Nie mam jak inaczej. Słyszę – zatrudnij kogoś. Tłumaczę, że jeszcze za wcześnie, że jeszcze mnie nie stać. Mam naprawdę olbrzymie koszty, teraz doszła nowa ekspozycja. Mam nadzieję, że jeszcze pół roku i będzie spokojnie, wtedy wszystko wróci do normalności. Tłumaczę mu, że przecież wiedział, co oznacza własna firma i do tego przedsięwzięcie zrealizowane z takim rozmachem. Że wiedział, że oznacza to rok, dwa wyjęte z życiorysu. Co mam teraz zrobić? Zostawić to wszystko? On mówi „odpuść sobie trochę”. JAK? Czego mam nie zrobić? Mam nie wystawić faktur? Nie przygotować umów? Co drugiemu klientowi mówić „spadaj, bo nie mam czasu, jesteś ponad program”? Nieraz prosiłam, kiedy szkrab już spał: choć, pokażę Ci, co i jak, nauczę Cię projektować, będziesz mi pomagał. Zawsze słyszę: „nie mam czasu, nie mam siły, teraz źle się czuję, dzisiaj mi się nie chce….” Mnie się musi chcieć, nie mam wyjścia. Mój mąż wymyślił sobie teraz co innego. Nową zabawkę. Chce zmienić pracę, nasze studio już go nie interesuje. Ma na oku coś lepszego. Powiedziałam OK., dlaczego nie, jeżeli woli. Tylko trochę teraz czuję się oszukana; ja robiłam to wszystko dla nas, w imię czegoś się poświęcałam, teraz okazuje się, że to wszystko robię wyłącznie dla siebie. W okresie międzyświątecznym, kiedy byłam na urlopie dałam swojej rodzinie całe cztery czy pięć dni w całości, spędziłam je wyłącznie z nimi, na zabawie, spacerach, rozmowach, wizytach u rodziny. I kiedy po tych kilku dniach, a kilku jeszcze wolnych przed sobą, wspomniałam, że pójdę coś nadgonię, mój ślubny urządził mi karczemną awanturę. Wtedy przemogłam się i dokonałam wreszcie sztuki pozbierania rozbieganych myśli. W wyniku tego napisałam mu mail, podsumowując swoje odczucia (które zresztą komunikowałam w trakcie niejednej kłótni), o którym to mailu go poinformowałam i poprosiłam, żeby przeczytał i się ustosunkował (Zamieszczam poniżej, on chyba lepiej zobrazuje to, co mam do powiedzenia. Nazwy, nazwiska itp. zmienione. Wyjaśnienia w nawiasach.) Dodam, że… nawet go nie przeczytał. Nie był specjalnie zainteresowany. „Nigdy nie sądziłam, że tak właśnie będzie to z Twojej strony wyglądać, bo gdybym miała chociaż cień podejrzeń, że tak będzie, to w ogóle bym się za to wszystko nie wzięła. Mam tyle roboty, że ledwo się ze wszystkim wyrabiam, a właściwie to się nie wyrabiam, bo notorycznie zawalam te mniej ważne, a raczej mniej naglące rzeczy – chociażby wyceny. Ale kiedy już mam szansę trochę się z tym wszystkim obrobić, słyszę: – że nie mam czasu dla dziecka, – że robię z Ciebie kurę domową, – że “co ze mnie za matka, skoro nie lubię spędzać czasu z własnym dzieckiem” – że uciekam – że się wymiguję – że Ty masz dosyć a wiesz, ja też mam dosyć. Takiego traktowania. Kompletnie brakuje Ci empatii, poczucia odpowiedzialności za podjęte w ramach firmy zobowiązania, zrozumienia, tolerancji, zaangażowania. Ironizując: tak, wiesz, pewnie że wolę siedzieć na telefonie i próbować się po raz enty dodzwonić do M. (dostawca), który nie odbiera (a klient mnie gnębi), niż zbudować z dzieckiem basen z klocków. Wolę wisieć na słuchawce rozmawiając w dziesiątkach spraw, z fabryką, z D., z A., z R., z M. (firmy podwykonawcze), z klientami itp itd – niż poczytać z dzieckiem książkę czy posłuchać muzyki. Wolę o drugiej w nocy rysować kolejny projekt i robić wycenę, którymi już rzygam, niż po prostu poleżeć sobie i pospać przed telewizorem, poczytać książkę czy po prostu iść spać jak inni normalni ludzie. Tak, pasjami uwielbiam się przepracowywać, niejedzenie to moje hobby, brak snu mnie uskrzydla a nikły kontakt z dzieckiem dodaje mi sił. Tak, kocham to. Uwielbiam. Sam siebie posłuchaj, jak głupie jest to, co mówisz. Na zmianę słyszę: że nic innego nie robię, tylko siedzę na forum, że nie piorę i nie sprzątam, że jestem źle zorganizowana, a za chwilę, że żyję tylko firmą i że jak nie w firmie, to ciągle mam coś do zrobienia – sprzątanie, pranie itp i że uciekam od dziecka. To kim w końcu jestem: leniem czy pracoholikiem? Zdecyduj się. Dzisiaj mnie olśniło, już wiem, w czym rzecz. Ty się kompletnie nie utożsamiasz z tą firmą, dla Ciebie ona nie jest NASZA, ona jest MOJA. Denerwuje Cię, jak Cię wciągam w sprawy studio – bo przecież one nie są Twoje. I dodatkowo jeszcze wkurza Cię fakt, że nie możesz mi tego wypomnieć prosto w oczy, no bo jak by to wyglądało. Trzeba zachować pozory… Teraz nie dość że mam na głowie taką ilość spraw, która przerasta przeciętnego człowieka, że żyję pod ciągłą presją czasu, bo jest fizycznie niemożliwe, żeby to wszystko załatwić w określonym okresie, to jeszcze dodatkowo musze się stresować Twoimi wyrzutami i pretensjami, że jak szybko się nie uporam, czy za późno wyjdę z biura, czy też poświęcę trochę “wolnego” czasu na firmę, dostanę opiernicz od Ciebie. Dziękuję kochanie za “wsparcie”. Twoje wsparcie, mówiąc metaforycznie, polega na regularnym dawaniu mi kopów w d….ę, żebym szybciej biegła, a które w rzeczywistości powalają mnie na ziemię. Ale Twój brak empatii w tej materii (tak przynajmniej sądzę, bo wolę wierzyć, że nie jest to obojętność) nie pozwala Ci odczuć tego wszystkiego na własnym tyłku, więc wolisz się powozić po mnie – zapominasz, że jestem tylko jedna, a każdy klient (i nie tylko klient) oznacza dziesiątki spraw do załatwienia. Ja muszę: – przygotowywać dokumenty do księgowej – fiskalizować sprzedaże, wystawiać faktury końcowe i zaliczkowe – żeby to zafiskalizować prawidłowo nieraz trzeba się nagłówkować, a jeżeli jeszcze klient sobie coś wymyśli…. – robić projekty i wyceny – każdy projekt i wycena to przynajmniej dwie-trzy godziny – przygotowywać i podpisywać umowy – każda umowa to dziesiątki ustaleń, haczyków, poprawek, zamówień, opisów, telefonów; ale skąd masz wiedzieć, jak to wygląda, skoro nigdy tego nie posmakowałeś – płacić faktury, prowadzić ewidencję płatności odroczonych, robić kalkulacje, żeby na wszystko starczyło – uzgadniać montaże, realizacje, nieraz to oznacza dwadzieścia, trzydzieści rozmów telefonicznych w ciągu dwóch godzin; gdzie mają dowieźć sprzęt AGD i czy będzie go kto miał rozładować, gdzie i o której muszą trafić meble, czy się uda, o której kierowca przyjedzie, czy też wcześniej dowieźć, kto rozładuje, ile to będzie kosztować, zamówić sprzęt, ustalić ceny, w dniu montażu ciągły kontakt telefoniczny z montażystą, kierowcą, klientem; ustalenia, ustalenia, ustalenia, które zazwyczaj nie idą zgodnie z planem, bo zawsze wydarzy się coś po drodze itp. itd. – zamawiać sprzęt, akcesoria, główkować, gdzie jakie halogeny, transformatory, gdzie jakie łączenia i mechanizmy, każdą jedną duperelę muszę przemyśleć i ustalić, zwłaszcza teraz, kiedy wciąż jeszcze się uczę, jest to trudne i czasochłonne. I stresujące – bo co będzie, jeżeli czegoś nie dopatrzę, jeżeli coś przeoczę; każda pomyłka wiąże się z kosztami, które mogą być potencjalnie bardzo wysokie. A wszystko robię na własną wyłaczną odpowiedzialnośc. Najłatwiej powiedzieć komuś, że ucieka, że się wymiguje. Najłatwiej ranić, wygłaszając pochopne osądy i krytykować nie znając przyczyn. Czy ty naprawdę sądzisz, że nie wolałabym teraz posiedzieć z Wami? Chociaż swoją drogą mam do Ciebie żal i odsuwam się od Ciebie; nie wiem, czy to zauważyłeś; trudno nie mieć żalu w tej sytuacji. Spędziłam z Wami kilka dni będąc tylko i wyłącznie dla Was. Nie wykonałam nawet jednego telefonu w sprawach firmy – chociaż powinnam. Te kilka dni dało mi mnóstwo radości, szczęścia. Sądziłam, że Wam – Tobie – też. Ale okazuje się, że dla Ciebie to było tylko spełnienie małżeńskiego i macierzyńskiego obowiązku, miejsce kobiety jest przy rodzinie, prawda? Sądziłam, że może usłyszę “dziękuję, kochanie, za te kilka dni, które nam dałaś, doceniam”. Nie, przecież to żaden dla mnie problem i wysiłek. Przecież jedynym moim zajęciem jest się opier….. Sądziłam.. nie, sądziłam, to złe słowo. Miałam nadzieję – że powiesz “Kochanie, idź, masz parę dni luzu, ponadrabiaj sobie w spokoju to, co masz zaległe, my się tu wszystkim zajmiemy, ja jestem na urlopie, mam czas, mieszkanie jest posprzątane, jedzenie kupione i ugotowane, pracuj sobie spokojnie, nie stresuj się, ile Ci to zajmie, tyle zajmie, a może nasze życie wróci później do jako takiego ładu. Dzisiaj, w ciągu czterech godzin, od do wykonałam 27 telefonów – tylu wymagało załatwienie, z grubsza, sprawy W międzyczasie wysłałam (pomijając kłopoty ze zrywającym się połączeniem internetowym) cztery maile i kilka sms’ów w innych sprawach. Mam przed sobą kupę roboty, a za sobą parę niezbyt przyjemnych i budujących rozmów telefonicznych a na deser awanturę z Tobą. Genialny doping dla efektywnej pracy. I teraz, zamiast zając się tym, czym powinnam, piszę maila, żeby wyjaśnić (o ile się tym razem uda) Ci rzeczy, które powinny być dla Ciebie oczywiste. Szkoda, że nie są. Nic nie wiesz o tym stresie, który towarzyszy mi każdego dnia, przy każdym zamówieniu i beztrosko dokładasz mi kolejnych, w postaci braku zrozumienia, pomocy, bezpodstawnych oskarżeń i pretensji. Gdybyś rzeczywiście chciał mi pomagać, gdybyś ustożsamiał się z firmą, sam byś zaproponował, że coś załatwisz, że zostaniesz z małą, że jakąś sprawę przejmiesz. Ale nie. To co robisz, robisz, bo Ci nie wypada odmówić. Nie dlatego, że chcesz mi pomóc. Mi meble i mieszkania śnią się już po nocach. A mogę liczyć tylko na siebie. Jestem sfrustrowana, przemęczona, zgnębiona.” No i tyle, to chyba wszystko wyjaśnia. Nie wiem, dokąd nas to wszystko zaprowadzi. Byliśmy kochającym się, zgodnym, szczęśliwym małżeństwem. Teraz bardzo odsunęliśmy się od siebie. Mój mąż jest pracowitym, odpowiedzialnym, kochającym, troskliwym człowiekiem… i nie mam pojęcia, dlaczego tak się zachowuje. Dlaczego mnie nie wspiera. Co dalej? A może to ze mną jest coś nie tak? Przepraszam Was, że tak długo… musiałam się komuś wreszcie wygadać. Jeżeli ktoś dobrnął do końca i zechce napisać parę słów, chociażby krytycznych, bardzo mu za to dziękuję. Pozdrowienia dla Was wszystkich, D. Szczęście trzeba rwać jak świeże wiśnie. Póki jeszcze czas. Niech szczęście błyśnie. Chwycić szczęście co masz sił. Kochać żyć na jawie śnić. Ten sen co się w dzieciństwie śnił. () Innego znów poznała. Serce w dani mu oddała.

ąc Jak Dalej Żyć (poprawka) Ta piosenka jest dostępna tylko z iSing Plus Za mały ekran 🤷🏻‍♂️ Rozszerz okno swojej przeglądarki, aby zaśpiewać lub nagrać piosenkę Dostosuj przed zapisaniem Wczytywanie… Własne ustawienia efektu Głośność Synchronizacja wokalu Gdy wokal jest niezgrany z muzyką! 1 Trudno jest zasnąć w oczach mam łzyWspominam Ciebie i tamte dniChodzę, chodzę jak cieńOdkąd nie ma, nie ma CięRef: Jak, jak dalej żyćKiedy brak, brak już siłOooGdzie, gdzie jesteś z tymCo mam zrobić, powiedz miDaj, daj szanse miNiech znowu wrócąTe piękne dniOooGdzie, gdzie jesteś z tymCo mam zrobićPowiedz mi2 Ze mną bądź, pomóż mi żyćJa oprócz Ciebie, nie mam nicNie dla mnie słonceNie dla mnie wiatrWięc proszę bądź aaaRef: Jak dalej żyćKiedy brak, brak już siłGdzie, gdzie jesteś TyCo mam zrobić nooo powiedz miJak, jak dalej żyćKiedy brak, brak już siłOoooDaj, daj szanse miNiech znowu wrócąTe piękne dni Brak tłumaczenia! Pobierz PDF Słuchaj na YouTube Teledysk Informacje Słowa: brak danych Muzyka: brak danych Rok wydania: brak danych Płyta: brak danych Ostatnio zaśpiewali Inne piosenki (1) 1 0 komentarzy Brak komentarzy

Wyniki wyszukiwania: Jak Dalej Żyć chwyty (52721) Wszystkie (52725) nie ma Cię Jak, jak dalej żyć Kiedy brak, brak już sił? Gdzie, gdzie jesteś ty? Co mam
Tekst piosenki: 1. Trudno jest zasnąć w oczach mam łzy wspominam Ciebie i tamte dni Chodzę, chodzę jak cień odkąd nie ma, nie ma Cię Ref: Jak, jak dalej żyć Kiedy brak, brak już sił ooo Gdzie, gdzie jesteś z tym Co mam zrobić, powiedz mi Daj, daj szanse mi niech znowu wrócą te piękne dni ooo Gdzie, gdzie jesteś z tym co mam zrobić Powiedz mi 2. Ze mną bądź, pomóż mi żyć ja oprócz Ciebie, nie mam nic Nie dla mnie słonce Nie dla mnie wiatr Więc proszę bądź aaa Ref: Jak dalej żyć Kiedy brak, brak już sił Gdzie, gdzie jesteś Ty Co mam zrobić nooo powiedz mi Jak, jak dalej żyć Kiedy brak, brak już sił oooo Daj, daj szanse mi niech znowu wrócą te piękne dni Jak mam dalej y, kiedy Ciebie nie ma - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk.
Witam! Mam na imię Monika. Moja mama jest chora na stwardnienie zanikowe boczne... Zdiagnozowana została nie tak dawno - trochę ponad 2 mies. temu:(((( To był szok dla mnie i mojej rodziny...((( Tragedia....((( Nigdy w życiu nie czułam się tak, jak w momencie, gdy dowiedziałam się o diagnozie - wyroku...(( Nie mogłam opanować rozpaczy, szoku... weszłam wówczas na tę stronę... czytałam dział "O tych, którzy odeszli..". Szlochałam, czytając wypowiedzi innych: "niech spoczywa w pokoju...niech spoczywa w pokoju...niech spoczywa w pokoju...niech spoczywa w pokoju...". Ciągle jedne i te same słowa się powtarzały... ((( Kołatały wciąż w moim umyśle...(( Myślałam o mamie, co ją czeka, co nas wszystkich - całą moją rodzinę... Przed oczami stanęła mi wizja przyszłości - tragicznej przyszłości...;(( Cierpienie, męczarnia psychiczna, która czeka moją mamę... To nie do zniesienia... Nie wierzę w tę diagnozę!!! Nie wiem, czy podołam temu wszystkiemu...(((Jestem studentką 3 roku... mam ciężkie studia, wymagające ode mnie skupienia, pełnej koncentracji... Ale nie potrafię się skoncentrować..((Jest mi straszliwie ciężko na duszy:(((( Nie ma nawet chwili, minutki, żebym nie myślała o mojej mamie.... Nie potrafię nawet na chwilę zapomnieć, o tym co się dzieje...((Nie potrafię przyjąć do wiadomości tego, że nie ma ratunku:(((Choroba, w przypadku mojej mamy zabójczo:((( szybko działa. Teraz już prawie nie chodzi... nawet przy pomocy balkonika...( Nie utrzyma nic w dłoniach... brak jej sił...(( chudnie...( Widzę w niej już rezygnację, zobojętnienie... nieustanny smutek..(( Początkowo, -gdy nie było wiadomo, co jej jest i leczyła się baardzo długo, przewlekle, była odsyłana od lekarza do lekarza, ale nikt nie potrafił powiedzieć, co jej jest... - wtedy była jeszcze wola walki... Teraz już jej nie ma... ((Przygnebia mnie to, czuje się załamana:'(((Nie wiem, co się ze mną dzieje.. Wiem,że nie powinnam sie załamywać. Muszę przecież jakoś skończyć studia. Ale nie potrafię:((( To mnie przerasta... czuję, że tracę kontakt z rzeczywistością... Czasem idąc ulicami miasta, nie wiem co robię, dokąd zmierzam... zamyślę się nad tym, co się dzieje... i nie wiem co dalej.. idę bez sensu, bez celu... nie wiem dokąd... zastanawiam się, jaki to wszystka ma w ogóle sens... całe to życie???... kiedy dobrych ludzie, którzy sami nie mieli lekkiego życia, spotyka coś takiego... nie wiem, co dalej... boje się, że zwariuję od tego wsztystkiego:((( nie radzę sobie...;(( Nie mogę na to wszystko patrzeć,... moja psychika tego nie wytrzymuje... czasem wstaję i pierwsze o czym myślę - to choroba mamy:((i nie moge nic tego dnia zrobić, na niczym się skupić...;(((te myśli, straszne myśli, ciągle mnie atakują i nie odstępują nawet na krok...((Nie wierzę w to, co się dzieje ((Że to tak niesamowicie szybko działa... (( i nie ma ratunku... nadziei...((Nie mogę patrzeć na to, jak moja mama cierpi...((Nie wiem, co ja mam robić??? Nie wiem...Po prostu nie wiem...((((

Odp: Zdrada, rozstanie i brak sił by żyć Chodzi o zdradę fizyczną i emocjonalną, o to, że układał sobie życie z kimś innym za moimi plecami, a mnie wciskał kit, że mam poczekać, bo on sobie wszystko ogarnie, że walczy o nasz związek, że mnie kocha.

Najlepsza odpowiedź blocked odpowiedział(a) o 09:47: Idź za tym wątpię abyś miał/a takie problemy,że nie chce Ci się żyć Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 01:01 Jak nie moge, to na druga noge i dalej moge napisz na gg38877400 jestem na niewidoku blocked odpowiedział(a) o 01:03 Jakiś konkretny powód do tego Masz? [mm] odpowiedział(a) o 01:07 blocked odpowiedział(a) o 01:15 Cóż tu dużo pisać, masz 3 opcje:1. Zabić Pójść do Wyimaginuj sobie jeszcze jeden, tylko chwilowy, sposób - n*j*b się. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub Rozpamiętujemy bardzo często: byłe związki, byłe prace, jakieś doświadczenia i cały czas powracamy do tego, co już niestety było, nie potrafimy zamknąć tych pewnych rozdziałów, które były w naszym życiu, i żyć dalej. Źródło: Głos Skierniewic i okolicy . Może też Cię zainteresować: Terapia Depresji - czyli jak leczyć
Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2013-01-15 22:43:38 Exala Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-01-15 Posty: 3 Temat: Jak żyć.. brak sił do życia. Witam. Mam 19 lat. W poprzednie wakacje przeżyłam najgorsze piekło jakie kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić..Przybliżę chłopaka którego bardzo kochałam, a przyjaźniłam się z takim jednym, nazwijmy go "ten". Ten mój przyjaciel pewnego dnia został wyrzucony z domu.. nie miał gdzie się podziać, co ze sobą zrobić... Więc przyjęłam go, początkowo w zamiarach na pare dni, do siebie do pokoju. Spaliśmy osobno, wszystko było wporządku.. do pewnego dnia.(Okropnie ciężko jest mi o tym pisać, lecz dobrze, że w takiej formie to tutaj przedstawiam, bo gdybym opowiadała o tym na żywo to przez łzy ciężko mnie zrozumieć.)Zgwałcił mnie. Byłam przerażona tym, bałam się komukolwiek powiedzieć, bo mnie szantażował, tak mną manipulował, że bałam się nawet z domu wyjść. Następnego dnia zerwałam z moim ukochanym chłopakiem, bo nie potrafiłam mu patrzeć w oczy Wstydziłam się, a przecież nic złego nie zrobiłam..Wtedy się zaczęło. TEN zaczął traktować mnie jak własność.. Kazał mi zdobywać pieniądze (po podliczeniu wszystkiego, od lipca do października straciłam przez niego okolo. 3 000 zł.) na jego papierosy, zachcianki typu nowy telefon co dwa tygodnie, na piwo. TOTALNE PIERDOŁY..Codziennie mnie gwałcił, bił potwornie, wyzywał. Poniżał się na mnie o nic, lub czasem nawet o rzeczy które on źle robił i kazał mi błagać na kolanach o razy wylądowałam przez niego w szpitalu. Przy jednym pobycie powodem był atak hiperwentylacji. Skąd się wzieła? Była 3 w nocy, a ten idiota rozebrał mnie wśród jakiś pól i gonił z nożem... A po tym wszystkim oskarżał mnie że to ja chciałam mu zrobić wtedy krzywde!Nie mogłam sobie z tym poradzić.. wszyscy zaczęli się ode mnie odwracać, straciłam ukochanego, rodzina była wściekła, zapożyczyłam się u wielu osób, gdy zaczęła się szkoła to nie chodziłam...Nic nie miało sensu więc próbowałam się kilkukrotnie zabić... niestety nie się o tym dowiedziała i wysłali mnie do szpitala psychiatrycznego w którym byłam miesiąc..Mija już 2 miesiące odkąd z niego wyszłam.. I jest ze mną coraz gorzej. Codzienne myśli samobójcze, boję się, że już zawsze będę sama, że nie dam rady. Ludzie ciągle ode mnie wymagają tak wiele, a ja nie mam nawet sił wstać rano z łóżka. Dla nich te wymagania to pikuś, a mnie sama myśl o nich przeraża. Czuję, że nic nie ma sensu, to wszystko co się we mnie dzieje tak bardzo boli, że czasami nie mogę po prostu usiedzieć w miejscu. Ciągle płacze gdy nikt nie patrzy, nawet w szkole.. Dobrze, że jestem wyśmienitą aktorką, bo po mnie nic nie widać..Ja nienawidzę się żalić, dlatego nic nie mowie mojej pani pedagog, ani mamie ani nikomu. Mam wrażenie, że mi nie uwierzą, albo zbagatelizują. Myślę tak zapewne dlatego, że zawsze jak próbowałam coś powiedzieć, jak mi ciężko itp. to słyszałam "dasz sobie radę, wystarczy . . ." tak jakby to było najprostszą rzeczą na świecie. A dla mnie jest potrafię już rozmawiać z ludźmi, tracę kontakt w ogóle ze światem. Chciałabym normalnie żyć, ale ten ból we mnie jest tak wielki, że nie widze już nic poza cierpieniem.. Nie ma już żadnych szans, tylko ból, rozpacz mnie pomóżcie co mam ze sobą zrobić, bo powoli zaczynam realizować mój pran doskonałego samobójstwa...Przepraszam, że tak rozlegle... 2 Odpowiedź przez Marta1629 2013-01-17 00:55:08 Marta1629 Niewinne początki Nieaktywny Zawód: Sprzedawca Zarejestrowany: 2013-01-17 Posty: 1 Wiek: 19 lat Odp: Jak żyć.. brak sił do jest coś okropnego co mogło Ci sie przydarzyć. Ból i nienawiść do samego sie. Nie bd Ci pisać, że głowa do góry, poradzisz sobie, bo naprawdę tak sie nie da. Ale przez takie "coś", bo człowiekiem nie da sie go nazwać, nie chcesz żyć.? Powinnas dużo rozmawiać z psychologiem, bo z tego co napisalas na rodzinę widocznie nie ma co liczyć. Nie płacz skrycie, płacz przy kimś, może ktoś wrescie zauważy i zrozumie, że tego cierpienia i bolu od tak sie nie da zapomniec.. 3 Odpowiedź przez iza-bik 2013-01-17 12:16:23 iza-bik Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-01-08 Posty: 1 Odp: Jak żyć.. brak sił do że wszystko co się wydarzyło nie jest Twoją winą, człowiek w stanie stresu i upokorzenia zrobi bardzo wiele aby nic nie wyszło na światło dzienne. Jesteś tu ofiarą , której trzeba pomóc zostałaś skrzywdzona a z tego co napisałaś to obwiniasz się za wszystko oddalając się od rodziny, porzucając chłopaka,opuszczając szkołę i tracisz to może dzieje się to nieświadomie bo chcesz uniknąć pytań i krępujących spojrzeń. Jednak przykro się czyta o Twoich próbach samobójczych gdyż doprowadził do tego ktoś kto nie zasługiwał na Twoje zaufanie i na Twoją przyjaźń. Bardzo ważne jest teraz abyś nie była sama to bardziej pogłębia smutek, staraj się mimo wszystko wyjść do "ludzi" spojrzeć na wszystko z daleka i żyć dalej jesteś taka młoda wszystko przed Tobą .Pamiętaj o poradach psychologa to Ci pomoże. 4 Odpowiedź przez Kociopałajka 2013-01-17 16:53:20 Kociopałajka Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-12-16 Posty: 144 Odp: Jak żyć.. brak sił do święta, jestem zszokowana tym co Exalo - jesteś tu niestety ofiarą i wyraźnie widać, że myślisz jak ofiara. A to źle. Rozumiem, że obawiasz się upokorzenia, niezrozumienia i dziwnych spojrzeń. To naturalne u skrzywdzonych kobiet, ale nie możesz że powinnaś swoją Mamę wziąć do pokoju, zamknąć drzwi i powiedzieć jej wszystko od początku do końca. To pierwszy krok. A drugi krok to ciągla opieka wyjściu ze szpitala bierzesz jakieś leki? Nie bój się że nie uwierzą. My Ci uwierzyłyśmy. 5 Odpowiedź przez Exala 2013-01-18 14:14:58 Exala Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-01-15 Posty: 3 Odp: Jak żyć.. brak sił do chcę rozmawiać z mamą.. prędzej z siostrami, tylko po prostu mam wrażenie, że one to zbagatelizują, powiedzą mi "Przecież byłaś już w szpitalu, mieli Ci tam pomóc, to złe wszystko już minęło i teraz już powinno być normalnie". Ja wiem, że tak powiedzą, bo jak tylko próbowałam im coś powiedzieć to to właśnie słyszałam.. Może dlatego, że nie wiedzą do końca co TEN frajer mi robił..Chodzę co tydzień na psychoterapię, ale to nie jest zbyt pomocne, pomaga oczywiście troche, ale na dwa dni, a potem znowu mnie dopada wszystko.. Pewnie z biegiem czasu będzie pomagać bardziej, tylko ja już nie mam sił czekać na ja nie chcę żyć przez to, że nie mam sił na radzenie sobie z problemami i, że straciłam wszystko .. przez to "coś"..Straciłam chłopaka, zaufanie rodziny, zawaliłam trochę szkołe przez co teraz musze nadrabiać, a nie mam na to sił.., jestem stratna na ok. 2000 zł (co na dość biedną 19latke jest ogromnie dużo), a co najważniejsze.. straciłam całą moją pewność siebie, wszystkie te cechy które kiedyś czyniły mnie atrakcyjną po prostu wyfrunęły ze mnie.. Teraz tylko siedzę w domu i płaczę.. i nie potrafie wyjść do ludzi, bo jak myśle o tym ogarnia mnie taki strach, że to jest nie do opisania... Potrafie rozmawiać tylko z tymi osobami które już wcześniej, przed tym wszystkim, znałam. Jak sie pojawia jakaś nowa to nie potrafie.. ta osoba musi mnie dosłownie zmusić do rozmowy.. Do tej pory tylko jednej osobie się to udało, na weselu mojej siostry i od tej chwili nie potrafie myśleć o nikim innym tylko o tym facecie.. Bo wiem, że on gdyby był przy mnie to by mógł mi pomóc, tyle z nim rozmawiałam, że po prostu jestem tego pewna.. Ale nie mam z nim kontaktu i nie mam jak zdobyć.. więc..Od wyjścia ze szpitala miałam jedną próbę.. i mam wrażenie, że jestem nie zniszczalna, bo wypiłam tyle alkoholu i połknęłam tyle tabletek, że powinno zadziałać.. jak widać - nie zadziałało. 6 Odpowiedź przez Exala 2013-01-22 01:19:24 Exala Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-01-15 Posty: 3 Odp: Jak żyć.. brak sił do o jakąś pomoc... ;( już nie wiem co mam ze sobą zrobić ;( 7 Odpowiedź przez madness 2013-01-23 07:53:23 madness Powoli się zadomawiam Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-02-26 Posty: 57 Odp: Jak żyć.. brak sił do co się wydarzyło było najstraszliwszą rzeczą jaka Cię spotkała - to prawda!ale.....masz to już za sobą - rozumiesz?to już było - KONIEC!teraz ponosisz tego wydarzenia skutki, dotkliwe, cierpisz, a cierpienie i ból jest nie do zniesienia!ale.....to też będziesz miała za sobą!!!przeszłaś przez piekło, więc przejdziesz przez wyleczenie się z piekła!teraz droga będzie już coraz prostsza i łatwiejsza tylko daj sobie czas!!!nie da się zagoić rany np po oparzeniu w jeden dzień, ale da się zagoić ją w miesiąc!tak jest i będzie z Tobą- to wymaga czasu!Nie myśl proszę o żadnym cholernym samobójstwie!wiesz dlaczego? bo nie wiesz co w życiu pięknego może Cię spotkać!wyobraź sobie, że za rok-dwa będziesz po szkole, będziesz miała fajną pracę, nowych znajomychmoże wielką miłość.....czy wiesz że za rok-dwa wspomnisz swoje myśli samobójcze i pomyślisz:jak dobrze że tego nie zrobiłam!!!! ile bym straciła, teraz jest wszystko ok!!!!!!Ludzie w najgorszych chorobach walczą o życie, więc Ty sobie go nie odbieraj!Powtórzę: NAJGORSZE JUŻ ZA TOBĄ, BYŁO, NIE WRÓCI !Jeśli chcesz będę z Tobą codziennie rozmawiała tu, na gg, na skype, chcesz??? Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
evfxs.
  • q55ec150a9.pages.dev/4
  • q55ec150a9.pages.dev/96
  • q55ec150a9.pages.dev/80
  • q55ec150a9.pages.dev/60
  • q55ec150a9.pages.dev/98
  • q55ec150a9.pages.dev/80
  • q55ec150a9.pages.dev/48
  • q55ec150a9.pages.dev/66
  • jak dalej żyć kiedy brak już sił